Przejdź do treści Przejdź do menu

W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację jej funkcji.

Wykorzystywane w celu zapewnienia prawidłowego działania serwisu internetowego. Dzięki tym plikom nasz serwis internetowy jest wyświetlany prawidłowo oraz możesz z niego korzystać w bezpieczny sposób. Te pliki cookies są zawsze aktywne, chyba że zmodyfikujesz ustawienia swojej przeglądarki internetowej, co jednak może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem serwisu internetowego.

WSPOMNIENIA UCZENNICY

SZKOŁA OCZAMI DZIECKA...

Z okazji 100-lecia Polskiej Szkoły w Wapienicy poprosiliśmy o kilka wspomnień Edytę Kidoń, uczennicę pierwszej klasy naszej szkoły w 1938 roku. Warto dowiedzieć się, jak zmieniło się życie ucznia na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat, co zaś pozostało niezmienne. Serdecznie  zapraszamy w sentymentalną podróż w przeszłość.

Ile Pani miała lat, kiedy poszła Pani do pierwszej klasy? Czy wszystkie dzieci w klasie były w tym samym wieku?

Do szkoły poszłam we wrześniu 1938 roku, a siedem lat skończyłam w grudniu tego samego roku. Pamiętam, że jedna dziewczynka powtarzała klasę, natomiast pozostałe dzieci były moimi rówieśnikami. Polska szkoła mieściła się wtedy w obecnym budynku Przedszkola nr 41 przy ulicy Międzyrzeckiej.

Czy pamięta Pani dzień, w którym fotograf wykonał klasowe zdjęcie?

Niewiele pamiętam z tego dnia, chyba tylko to, że nas ustawiano do tej fotografii.

Edyta Kidoń – uczennica w ostatniej ławce (pierwsza z prawej)

Czy chętnie chodziła Pani do szkoły?

Do szkoły chodziłam chętnie, bo chciałam się nauczyć czytać i pisać. Również dlatego, że w czasie, kiedy byłam w szkole, nie musiałam nic robić w domu. Dzieci w tamtych czasach dużo pomagały w domu czy przy gospodarstwie. Ja często zajmowałam się młodszym rodzeństwem albo pasłam kury lub kaczki.

Czy w szkole, poza nauką, odbywały się jakieś imprezy, występy, wycieczki, spotkania z rodzicami?

Nie mieliśmy wycieczek. 8 grudnia było jakieś spotkanie w szkole, ale nie wiem, z jakiej okazji, natomiast ta sytuacja utkwiła mi w pamięci, bo w tym dniu zmarła moja babcia.

Czy pamięta Pani kierownika Franciszka Kuboka lub nauczycieli? Czy ma Pani jakieś wspomnienia z nimi związane? 

Pamiętam pana kierownika, bo głównie on nas uczył. Pamiętam jeszcze jedną panią nauczycielkę, ponieważ na jednej lekcji musiałam pewnie coś dobrze odpowiedzieć, bo mnie wtedy przytuliła. Dzieci były trzymane w karności, nie okazywało im się wiele uczuć. Tym bardziej w szkole był bardzo duży dystans pomiędzy uczniem a nauczycielem.

Czy trzeba było odrabiać zadania domowe? Czym dzieci pisały? Jakie były zeszyty i książki?

Uczyliśmy się z elementarza pt. „Ala i As”. W szkole pisaliśmy piórem. Pamiętam, że uczyliśmy się języka polskiego i rachunków. Innych przedmiotów nie pamiętam. Na przerwach bawiliśmy się w kółeczku.

Czy nauczyciele byli surowi? Jakie kary stosowali wobec niegrzecznych uczniów?

Nie pamiętam sytuacji, aby dziecko było ukarane. My siedzieliśmy cicho w klasie.

Gdzie chodziła Pani do szkoły w czasie okupacji? Jeżeli do niemieckiej szkoły, to czym ona różniła się od polskiej?

Dobrze wspominam szkołę niemiecką, do której chodziłam w czasie wojny. W grudniu 1939 roku rozpoczęłam znowu 1. klasę, ale już w niemieckiej szkole i wtedy używaliśmy tabliczki i rysika. Uczyła nas nauczycielka, która miała wschodni akcent. Jeśli któreś dziecko nie rozumiało po niemiecku, to tłumaczyła to po polsku. W niemieckiej szkole w Wapienicy dzieci były lepiej traktowane niż np. w szkole w Międzyrzeczu. Tam wyrzucano polskie dzieci ze szkoły, w Wapienicy je przyjmowano.

Czy po wojnie chodziła Pani do szkoły w Wapienicy? Jeżeli tak, to jakie były początki szkoły?

Początki szkoły były ciężkie. Edukację po wojnie rozpoczęłam od 5. klasy. Nie było książek, mieliśmy takie skrypty – jeden na kilkoro dzieci. Nauka głównie opierała się na słuchaniu na lekcji. Nie było biblioteki, więc jeśli ktoś nie miał w domu książek, to nawet nie miał czego czytać.

Czy mieszkańcy Wapienicy wiedzieli, że Franciszek Kubok zginął w Katyniu?

Myślę, że sporo osób wiedziało o tym. U mnie w domu też, ale nikt o tym głośno nie mówił, a już na pewno dorośli nie rozmawiali o tym z dziećmi.

A czy mówiło się o nim po wojnie?

To było zabronione. Temat Katynia nie istniał, a opowiadanie o tym było karalne. Nas uczono szacunku i wdzięczności do Związku Radzieckiego. Pamiętam, że zaraz po wojnie obok starej szkoły przy ulicy Jaworzańskiej często plewiliśmy trawę na grobach radzieckich żołnierzy.

Czy pamięta Pani budowę szkoły przy ulicy Cieszyńskiej albo kierownika Bronisława Kokotka? Jakie ma Pani wspomnienia z tego okresu?

Budowę szkoły, jak również pana Kokotka pamiętam, ale już jako mieszkanka Wapienicy, a nie jako uczennica. W tym czasie chodziłam już do gimnazjum w Bielsku, jednak żadnych wspomnień z tego okresu związanych ze szkołą niestety nie mam.

Serdecznie dziękujemy za miłą rozmowę i poświęcony czas.